Narzędzia zdrowia: #1 Rower

Maszyna Kowala
Nie każdy ma czas i możliwości by uczęszczać na siłownie, czy odwiedzać basen. Nikt jednak nie ma wątpliwości co do zalet uprawiania sportu i dbania o zdrowie. Podobno gdyby sport był dostępny w pigułkach, każdy lekarz by je przepisał. Jak rozwiązać ten problem? Potrzeba wprowadzić kilka zasad do swojej dziennej rutyny. U mnie najważniejszy jest rower.

Na początku przyznam się, że nie lubię jeździć na rowerze bez celu. Kolarstwo i przejażdżki dla rozrywki są nie dla mnie. No, ale do pracy dojeżdżać jakoś trzeba ;) Będzie więc, o zaletach pedałowania do pracy.

Pierwsza zaleta komunikacji na rowerze: brak korków (oraz problemu z parkowaniem). Bez względu na dzień tygodnia, godzinę o której wstaję i wiele innych czynników, przejazd do pracy zawsze zajmuje tyle samo czasu. Pozwala to również łatwiej zaplanować dzień, co oszczędza nerwy z samego rana.

Często pogoda nie sprzyja jeździe. A to trochę pada, a to śnieży, a to grzeje. W każdym takim wypadku dochodzi do walki z samym sobą. Ceną zwycięstwa jest często mokre ubranie, ale satysfakcja jest ogromna. Buduje to także wytrwałość i upór w dążeniu do wyznaczonych celów. 


Powrót z pracy w zimie nie zawsze jest łatwy.

Na rowerze do pracy jeżdżę od lat.  Trening siłowy natomiast "uprawiam" dopiero od około 2 lat. Rozpoczynając przygodę z siłownią bardzo szybko zauważyłem nierównowagę pomiędzy górną i dolną partią ciała. Jeżeli w wyciskaniu na ławeczce byłem kiepski, to martwy ciąg i przysiady od początku nie stanowiły dla mnie trudności przy większych obciążeniach. Winie za taki stan rzeczy właśnie rower.

Jazda na rowerze jest darmowa. Roczny bilet na komunikację w Zurychu kosztuje 782 CHF (2815 zł przy kursie 3.60 CHF/PLN).  W Polsce jest trochę taniej, ale w takim np. Krakowie czy Warszawie i tak trzeba wydać około 1000 zł. Można za to kupić ładny rower ;)

Tyle z moich osobistych obserwacji, infografikę o innych zaletach zamieścił portal bikecitizens.com:



Przyjazd do pracy na rowerze sprawia, że czuję się szczęśliwszy. I chyba więcej powodów nie trzeba ;)

Jest jeszcze jeden aspekt, dla którego tak mocno kibicuję komunikacji rowerowej. Auta autonomiczne. Jestem ogromnym zwolennikiem tej technologii i obserwuje kolejne postępy w tej dziedzinie z wypiekami na twarzy.

Auta autonomiczne zapewne uproszczą nasze życie. Przede wszystkim w połączeniu z "sharing economy". Czyli taki Uber, ale bez kierowców. Auta jeżdżą sobie po okolicy cały czas i zgarniają chętnych. Będzie prościej, taniej i szybciej. I tu jest właśnie problem: jeżeli dostępność komunikacji samochodowej się zwiększy to pójdzie za tym zwiększony ruch i korki.

Rozwiązaniem tego problemu są między innymi rowery. W scenariuszu takim rower służy do pokonania tzw. pierwszej i ostatniej mili. Chodzi o to, byśmy mogli rowerem podjechać do najbliższej głównej ulicy (pierwsza mila), gdzie będzie można zamówić usługę przejazdu, a następnie wysiądziemy w okolicy naszego punktu docelowego - gdzie na rowerze możemy pokonać "ostatnią milę" do celu.

Im więcej rowerzystów, tym będzie bezpieczniej i większy nacisk zostanie położony na budowę nowych ścieżek rowerowych.

Na rowery!

Kowal Własnego Losu

Komentarze